ROZDZIAŁ 2
                                                                    Tajemniczy list
                                                                                                             19 maja 2015 r . Piątek

                                                      - Skąd wierz , że byłyśmy na występie ? Przecież ci nie mówiłam - powiedziałam zatrzymując się na środku chodnika i patrząc przed siebie w jestem punkt .
- Ami mi powiedziała ,a co ? - Próbował naśladować jakiegoś napakowanego gościa choć i tak mu to nie wyszło .
-Niestety u mnie foch. Pytaj się Ami skoro z was takie "best friends". - Odparłam zakładając z ręki na rękę i robiąc złą  minę .
-Dobra to powiesz w końcu ? - zapytał delikatnie dźgając mnie palcem w ramie .
-Ok . - odpowiedziałam znudzonym i litościwym głosem. - Co wiesz od Ami ?
- Wiem tylko tyle , że byłyście na koncercie , a potem w jakiejś salce dla VIP  itp ....
- Aha spoko. - Przerwałam mu kierując się ku ławce w parku - Dobra usiądźmy to ci wszystko opowiem .
Było około 17 godziny . Słońce ogrzewało moją twarz  . Gdzieś  niedaleko słychać było szczekanie psa . Obok przechodziła para trzymająca się za ręce . Gdybym miała chłopaka , również przeszłabym się z nim na taki spacer . To fragment nieba na ziemi , jakby czas się zatrzymał . W tej nieziemskiej atmosferze musiałam zdać relację z wczorajszego dnia Adamowi . Nie chciałam żeby się dowiedział , ponieważ bardzo nie lubi jak mam przed nim tajemnice . Usiedliśmy na ławce  i mogłam już o wszystkim opowiadać .
- Dobrze . Od swojego starego znajomego Dominika dostałam 2 bilety VIP , na koncert wiolonczelowy w operze ...
- Skąd on je wziął ? Dlaczego tobie je dał ? I czemu dał ci 2 bilety , a nie poszliście we dwoje ?- zadawał pytania jak małe dziecko
- Już  ci mówię nie przerywaj . Ponieważ jest wiolonczelistą zaprosił mnie na koncert . Ponieważ ty nie lubisz muzyki klasycznej postanowiłam cię nie martwić . Wiem jak reagujesz gdy nie możemy pójść razem .- urwałam rozmowę, ponieważ naruszyłam bardzo wrażliwy temat .
- Wiem , że gdyby nie ja to by nie zginęła !- wrzasnął ze łzami w oczach .
Już miał oderwać się od ławki na której siedzieliśmy , gdy złapałam go za rękaw jego szarej koszulki.
- Ogarnij się człowieku i przestań się obwiniać za jej śmierć ! -wrzasnęłam ,bo miałam już serdecznie dosyć jego zachowań .
Przyznaję że Adam jak każdy gej jest bardzo wrażliwy , ale mam serdecznie dosyć jego babskiego zachowania . Od śmierci Rose minęło pół roku . Podobno zmarła z niewydolności serca gdzieś na skrzyżowaniu ulic . Nie podano nam nawet nazw tych ulic .Jej matka została zamordowana przez jej ojca , który popadł w depresje po stracie córki . Siedzi teraz w więzieniu . Często przychodzę do Rose , bo obiecałam jej że nawet śmierć nas nie rozłączy .Miałyśmy tyle planów . Niestety odeszła zbyt wcześnie . Często zastanawiam się czy na pewno to prawda . Moja mama mówi, że po protu nie umiem się z tym pogodzić . Mój instynkt jednak nie pozwala mi w to wierzyć .Adam w efekcie końcowym usiadł jednak na ławce i mogłam spokojnie dokończyć opowiadanie .
- Rozumiesz  Dominik zrobił to z aktu przyjaźni .Był kiedyś dla mnie tak ważny jak ty . Niestety wyjechał . Teraz wrócił i  zostanie z nami  będzie chodził do naszej klasy , Super nie ? -Powiedziałam nieco przybitym głosem .- Super !? - Podniósł głos i Przybrał swoją ulubiona minę . Już z jego twarzy można było wyczytać " boli cię głowa?" - Powiedziałaś , że był tak samo ważny jak ja ! Na  pewno już mnie nie będziesz się zemną spotykać  .
Tym razem nie zdążyłam go złapać za rękaw . Uciekł do swojego komputera . Słońce świeciło równie mocno jak kiedy tu przy szliśmy sprawdziłam zegarek 17;30 . Pogrzebałam w torebce i wyjęłam okulary przeciwsłoneczne . Założyłam je  wstając z ławki i poszłam do domu .

                                                                    ***
Zgodnie ze swoim codziennym rytuałem domowym , zdjęłam żakiet i zawiesiłam na wieszaku . Zobaczyłam w tedy , że w koszyku na listy leży wiadomość zaadresowana do mnie .


Zaczęłam panicznie biegać po pokoju . Sąd on wziął mój adres ? I czy Rosie była zamordowana ?
I do tego ten stary pokrwawiony papier . Po dłuższym zastanowieniu nad tym nietypowym listem zobaczyłam w nim zdjęcie Rose .I zdjęcie wygląda jak tuż przed śmiercią wyglądała moja przyjaciółka . To niemożliwe  .
- I co mam teraz zrobić !?- zadałam sobie pytanie tak głośno , że sama siebie się przeraziłam .
W domu nikogo nie ma . Zostałam sama z krwiożerczym listem , Rose i myślami  , które coraz bardziej mnie osaczały . Pobiegłam  po kręconych domowych schodach i wparowałam w prost do mojego pokoju . List schowałam do koperty i włożyłam na samo dno szuflady z dokumentami .Resztki zasuszonej krwi zostały mi pod paznokciami . Zeszłam po jakże dobrze mi znanych kręconych schodach do łazienki i wyczyścić ręce od tego świństwa . Starannie  wytarłam moje dłonie w papierowy ręcznik . Wychodząc z łazienki miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje . Wzięłam wiec torbę z przedpokoju gdzie przez roztargnienie i strach rzuciłam ją na podłogę .Weszłam do kuchni . Zrobiłam sobie kanapkę z serem żółtym i pomidorem . Jednak poczucie strachu było tak silne , że wyjrzałam przez zasłonięte żaluzjami okno . Na trawniku po drugiej stronie ulicy zobaczyłam postać . Najprawdopodobniej był to mężczyzna . Miał założoną czarną bluzę z kapturem przez co miał praktycznie całą zasłoniętą twarz .Widać jednak było lornetkę w jego ręce , która świadczyła o tym , że coś oglądał . Może mnie ? Nie zjadając kanapki  , która w dalszym ciągu leżała na ceramicznym , beżowym talerzu  chwyciłam torebkę i pędem pobiegłam do mojego pokoju na górze . Po  plecach przeszedł mi dreszcz , a  w głowie narodziło się pytanie  "dlaczego ja ? ". W tym momencie ktoś zadzwonił do dziwi . Byłam za bardzo przestraszona by otworzyć . Chciałam wręcz schować się pod kołdrę jak małe dziecko , które myśli że nikt go nie widzi .Na szczęście usłyszałam odgłos otwierających się dziwi i głos Toniego .
                      Toni to mój młodszy braciszek . Rozkoszny przedszkolak , ponieważ dobrze go wychowałam . Jest bardzo słodki i już ma dziewczynę ! Małe dziewczynki lecą na  blondynków o niebieskich oczach . Bardzo przeżywa krzywdę innych ,wiec od ruchowo przestałam się już bać .
- Megi !- Wołał sepleniąc jeszcze troszkę .
- Tu jestem ! - wołałam schodząc powoli po schodach .
Rzucił się na moją talię w wielkim uścisku . Biedak dosięgał mi do żeber , wiec żeby go przytulić musiałam uklęknąć .
- Jak tam mój mały Romeo ?- zapytałam odklejając go wręcz od siebie .
- Dobrze , a jak u ciebie  ?- zadał pytanie podejrzliwie.
- Spoko .- skłamałam.
W tym momencie do domu weszła mama z zakupami .Zdjęła pośpiesznie buty, nie używając rąk . Poszła do kuchni nie odzywając się do mnie słowem . Pomogłam rozebrać się Toniemu z wiatrówki w tym samym momencie rozległ się donośny głos mamy .
-Ile razy mam ci powtarzać ,że masz zjadać kanapki ?- mówiła bardzo opiekuńczym i wściekłym głosem .
- Własnie miałam się brać do jedzenia .- powiedziałam z widocznym kłamstwem na ustach ,bo mama od razu się odwróciła i zaczęła rozpakowywać zakupy .
-Tak ? To zjesz z nami .- odrzekła z zemstą
-Dobrze .
-Tak ! Mamo zrób takie kanapki jak ma Megi .- wtrącił się w rozmowę Toni .
Załamałam się . Mama bardzo nie lubi gdy Toni wybrzydza , ale dobrze wie że nie lubi pomidorów .Poza tym nie chciałam jeść . Po tym wszystkim co się dzisiaj stało . Pomimo tego weszłam do kuchni i zerknęłam jednym okiem na zegarek była 19 :15 . To latanie po całym domu zajęło mi całą godzinę . W efekcie zasiadłam za drewnianym stołem i wpatrywałam się w miętową ścianę .
- Jesteś chora ?- zadała pytanie widocznie zmartwiona mama - Nie jesz , nie pijesz , Patrzysz się w nicość ....
-Nie ,nie . Wszystko dobrze . Nie jestem chora . - w odpowiednim momencie przerwałam mamie .W tym momencie zapanowała cisza . Niedługo potem  na stole znajdowały się kanapki z serem . Słychać było tylko mlaskanie Toniego . Po zjedzeniu kolacji była już godzina 19:30 . Weszłam do pokoju . Wzięłam swój różowy ręczniczek i kosmetyczkę . Szłam korytarzem ,aż doszłam do łazienki . Musiałam wziąć prysznic ,żeby wszystko na spokojnie przemyśleć . Weszłam pod prysznic przekręciłam kurek z ciepłą wodą  i próbowałam się odprężyć
-List i ten nieznajomy przed domem ... Wszystko siadło na psychikę .-Mówiłam sama do siebie pod prysznicem.
Myjąc się zdałam sobie sprawę ,że już mi lepiej .Wychodząc z pod prysznica przypomniałam sobie , o tym facecie w czarnych ubraniach .Ubrałam się w niebieską koszulę nocną i zerknęłam przez rolety opierając się o parapet . Coś błysnęło w krzakach . Szybko odsunęłam się od okna i poślizgnęłam na mokrej do wody podłodze . Uderzyłam się w  łokieć . W przyśpieszonym przyśpieszonym tempie zabrałam wszystkie swoje rzeczy i klekocząc  różowymi klapkami szłam przez korytarz .W efekcie doszłam do drzwi mojego pokoju . Otworzyłam je łokciem  ,ponieważ wszystkie swoje manatki trzymałam na rękach . W tym momencie poczułam straszny , wręcz palący ból . Nabiłam sobie wielkiego siniaka . W końcu dobrałam się do pokoju . Odłożyłam wszystko na swoje miejsce i położyłam się do łóżka . Mimo tego nie mogłam zasnąć .
- Dobrze ,że jutro sobota .- powiedziałam do siebie patrząc na kalendarzyk .
Leżałam na plecach i patrzyłam na fioletowo - biały wystrój pokoju . W końcu wstałam z łóżka i zasiadłam na białym krześle przy biurku . Chwyciłam telefon i wbiłam numer Adama . Zamiast jego głosu odezwała się sekretarka .
- Cholera ! - wrzasnęłam i cisnęłam telefonem na  parkiet z jasnego drewna .
Z powrotem  położyłam się do łóżka z fioletową pościelą . Po policzkach płynęły mi wielkie łzy . Była godzina 01:12 . ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz